Wiadomości
parafiakalna.pl
Najpiękniejsze miejsce Afryki:
Przylądek Dobrej Nadziei
https://youtu.be/f7iyDN_GnU4
Table Mountain - RPA
https://youtu.be/IXKOys-6q3E
Kapsztad
https://youtu.be/onbOEGc3ecg
Durban - Indie w RPA
https://youtu.be/XLxXtqJJwHI
Lesotho - podniebne królestwo

Królestwo Suazi

Lasy deszczowe

Skok na Bungee

Park Krugera

Kanion rzeki Blyde
https://youtu.be/kDSV7JhGyA8
RPA - kopalnia złota

RPA - Pretoria

RPA - wioska Lesedi

RPA - kraj kontrastów

Botswana - kraj przyrody
https://youtu.be/dcbKfR4rGwE
Zambia - bieda i radość
https://youtu.be/_-fFlHh69Sc
Zambia - radość i uwielbienie

Wodospady Wiktorii
Lecimy do Zimbabwe

Nab di Khoab

Windhuk – stolica Namibii

Plemię Himba

Lew moim przyjacielem

Gepard moim przyjacielem

Pogromcy lwów cz.1

Pogromcy lwów cz.2

A oto świadectwo Jaśki Dyrcz-Rzyckiej
Serdeczne dziękuję za tak wspaniałą pielgrzymkę. Wydawało się, że to szmat czasu, a minęło szybko.Ogrom różnorodnych przeżyć przerósł nasze wyobrażenia. Nie oglądane dotąd pejzaże, bogata roślinność, mnogość egzotycznych zwierząt, klimaty - od upałów do chłodów. Cały czas patrzyłam za okno autobusu, jakbym oglądała film przyrodniczy.To była uczta dla oka.
Ale niespotykane dotąd były przeżycia duchowe. Wzruszająca Msza święta w skromnym kościółku wioski, rytmiczne śpiewy i pląsający orszak dziewczynek, z zaplecionymi przy skórze warkoczykami.
A za kilka dni podniosła uroczystość w katedrze w Manzini, gdzie miejscowi żarliwie adorowali relikwie św.Jana Pawła II.
I w kościółku i w katedrze, nie mogłam powstrzymać łez. Codzienna Msza święta w nietypowych miejscach, modlitwy i rozważania w autobusie. A za chwilę wesoły nastrój animowany przez naszego przewodnika duchowego /!!/. Wśród odwiedzonych krain  najbardziej  spodobały mi się pustynie Namibii, różnokolorowe wydmy po horyzont, ograniczony górami. To nic, że nogi grzęzły w gorącym piasku, a w Dolinie Śmierci termometr wskazał 54 stopnie!Bezkresny, poszarpany skałami, widok przy Zwrotniku Koziorożca. Kopce termitów, gniazda małych ptaszków wiszące na uschłych gałązkach. Flamingi i pelikany na wybrzeżu Atlantyku, sympatyczne pingwiny. Imponujące Wodospady Wiktorii. Rezerwaty z wdzięcznymi żyrafami, rodzinami słoni,  impalami i zebrami, przemarsz kilkuset bawołów przed jeepami. Ocean Indyjski w Durbanie, wreszcie Kapsztad z imponującą Górą Stołową i spektakularnym końcem Afryki na Przylądku Dobrej Nadziei.
Nie sposób wymienić wszystkiego, bo przecież było również dotknięcie biedy w slamsach i wioskach, i bogactwa w Johannesburgu i Pretorii. Bogata choć trudna historia osadników i miejscowych plemion.
Dziękuje Panu Bogu za zdrowie i siły, które nas nie opuszczały na tej nietypowej pielgrzymiej drodze. 
Świadectwo Marii:
Jest poniedziałek, 3 lutego 2020r., godz. 6.00. Budzik głośno dzwoni, a ja otwieram jedno oko i mam wrażenie, że ten dźwięk dochodzi gdzieś z oddali, zza ściany sąsiedniej chatki, w wiosce Zulu… Otwieram więc drugie oko. I nie mam już żadnych złudzeń. To nie Afryka. To nie pielgrzymka, nie te klimaty, nie ta chatka w Lesedi pod Johannesburgiem, ani pokój hotelowy. To mój dom, moje łóżko, moja pościel…  Jakże trudno powrócić do rzeczywistości. Przez  ostatnie 3 tygodnie żyliśmy jak w bajce, której scenariusz napisał Ksiądz wraz z Mario. A może w raju? Wszak byliśmy ze swoim Pasterzem w „Oknie Boga”  (God’s Window) i w Królestwie Podniebnym czyli Lesotho!  Oczywiście był to raj w wymiarze duchowym i przyrodniczym bowiem w wymiarze materialnym i społecznym to określenie absolutnie nie pasuje do tej części świata, pełnej kontrastów i napięć, z jakże skomplikowaną przeszłością. Z tej wyjątkowej pielgrzymki,  z tej „bajki” pod inną szerokością geograficzną, na półkuli południowej, gdzie wszystko jest odwrócone, w pamięci na zawsze pozostaną malownicze wydmy Namibii, surrealistyczna Dead Vlei, temp. +58° w słońcu, Zwrotnik Koziorożca i księżycowe bezdroża, jedyne na świecie wodospady Victorii, skaliste góry z grzbietami przypominającymi dinozaury, przepiękne kaniony, rozległe panoramy, dzika przyroda, zwierzęta na wyciągnięcie dłoni i cudowna atmosfera spotkań z ludźmi różnych narodowości, o odmiennym kolorze skóry. Ci ludzie żyjący w trudnych, czasem wręcz ekstremalnych warunkach, zmagający się z biedą i siłami przyrody  kochają muzykę i taniec. I kochają naszego Wielkiego Rodaka,  Św. Jana Pawła II.
Mogliśmy o tym przekonać się uczestnicząc w katedrze w Manzini (Królestwo Suazi), wspólnie z mieszkańcami Suazi, w niedzielnej Mszy Św. To było coś niesamowitego. W trakcie pielgrzymek niejednokrotnie uczestniczymy w nabożeństwach i mszach z miejscową ludnością. Jednakże nigdy wcześniej nie towarzyszyły tym uroczystościom takie emocje. Nigdy wcześniej nie braliśmy udziału w uroczystościach kościelnych tej rangi, w tak odległym, tak różnym od Polski kraju.  Nigdy wcześniej nie odczuwaliśmy takiej jedności i ducha wspólnoty, tak wyraźnie, tak mocno, wszystkimi zmysłami.  Nigdy wcześniej nie byliśmy naocznymi świadkami ofiarowania krzyża wraz z relikwiami naszego Papieża do kaplicy katedralnej w mieście oddalonym od Polaki o tysiące kilometrów. Nigdy wcześniej nie oglądaliśmy takich tłumów ciemnoskórych katolików, oczekujących nabożnie na ucałowanie relikw
ii. Piękne świadectwo wiary! Te tłumy wyrosły nagle, niespodziewanie jak grzyby po deszczu.
26 stycznia 2020r, byliśmy świadkami wydarzenia, które przejdzie do historii Kościoła w Królestwie Suazi, które i my zapamiętamy do końca swoich dni.
Tego pamiętnego dnia od wielu godzin podążaliśmy śladami Jana Pawła II, który w 1988r. odwiedził Manzini. Podążaliśmy wioząc w darze krzyż do kaplicy JP II ufundowany przez uczestników pielgrzymki tj. Marysię i Edka. Kaplicę wybudowano w 2018r., z okazji 30 -tej rocznicy  papieskiej pielgrzymki. Do dziś w mieście żyją świadkowie tamtych uroczystości i nie kryjąc wzruszenia z dumą wspominają atmosferę tamtych dni.
W Suazi przywitało nas cudowne słońce i wysoka temperatura. Wentylatory umieszczone na ścianie katedry wprawdzie rozbijały gorące powietrze ale było to gdzieś wysoko, ponad naszymi głowami. Nie było czym oddychać. Nic to!  Wkrótce  zapomnieliśmy o zmęczeniu, upale, niedogodnościach i trudach podróży, i w procesji z krzyżem ruszyliśmy do Domu Papieskiego położonego nieopodal katedry, w którym przed laty przebywał Jan Paweł II. Tam już czekał na nas, przybyszów z dalekiego europejskiego kraju, ojczyzny Jana Pawła II, tłum mieszkańców Suazi, służba kościelna, księża z całej diecezji. Powitaniu towarzyszyły śpiewy w  wykonaniu chóru sprowadzonego aż z Johannesburga. Potem przeszliśmy z powrotem do katedry na Mszę Św. i całkowicie zatopiliśmy się w atmosferze tej wyjątkowej, niby swojskiej, katolickiej, a jednak egzotycznej liturgii. Miałam wrażenie, że  w powietrzu cały czas unosił się duch Jana Pawła II.
Minęły już prawie 2 tygodnie, a w moich uszach brzmią przepiękne chóralne śpiewy, zaś przed oczami jako żywy staje obraz radosnych, serdecznych mieszkańców Manzini i uśmiechniętego arcybiskupa Jose kołyszącego się w rytmie kościelnych pieśni.  Łza kreci się w oku na wspomnienie „Barki” w wykonaniu afrykańskiego chóru…
Lubię podróże. Byłam tu i tam, lecz po tej pielgrzymce coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu o wyższości pielgrzymek na zwykłymi ofertami biur podróży. Możliwość spojrzenia w głąb siebie, codzienna modlitwa  i Msza Św., konferencje, nauki życiowe, porady przekazywane w niekonwencjonalny sposób są receptą na skołatane serce, szarą rzeczywistość i poranioną duszę. Tego nie ma w swoim programie żadne biuro podróży, tego nie oferuje żaden touroperator. Tego nie zapewni przypadkowa zbiorowość pod jednym dachem i opieką dyżurnego pilota z listy. To jest możliwe tylko wśród znajomych osób, którzy zdążają na to samo spotkanie.